Udało się! Cala trasa liczyła: 5305 kilometrów w 10 dni. Przejechaliśmy ją naszą osobówką z całym dobytkiem i gromadząc po drodze co się dało: od ukąszeń komarów do najcudowniejszych widoków. Właśnie siedzę sobie pod
zadaszoną kuchnią na polu kampingowym w Darwin – naszym nowym mieście. Mieszkania
jeszcze szukamy. B. ubrany w świeżo wyprasowane (w tejże kuchni ) spodnie i
koszulę zakłada błyszczące buty i rusza do pracy. Ja porządkuję nasze sprawy z kwatery głównej –
3 osobowego namiotu. Śmiejemy się do siebie, bo to niesamowity kontrast.
Pogoda w Darwin zapowiada
się cudownie (32-33 stopnie niezmiennie przez jakieś parę miesięcy), więc
mieszkanie na polu kampingowym to nie problem: nie musimy sie okopywać od
deszczu, osłaniać od mocnego wiatru, dogrzewać grzejnikami na wieczór. Pozostaje
jeszcze oswoić się z upałem, nowymi pełzającymi istotami wokoło i dziwnym
poczuciem w środku, że coś się zmieniło i ciągle zmienia. Północne Terytorium zaczeło na nas działać i
przekształca nas na swój obraz i podobieństwo. Z tych widoczynch zmian: zmieniłam kolory, biała skóra zbrązowiała zupełnie. Z tych mniej widoczych... cóż mięśnie w upale nie utrzymają napięcia po to, żeby pędzić do przodu, więc siedzę tutaj dłużej, piję więcej wody i roztapiam się ze starych przyzwyczajeń.
Nie wyobrażam sobie, żeby tak po prostu wlecieć samolotem do Terytorium, spaść z
nieba jak ufoludek i rozgladać się przez
parę dni dookoła, a potem znów odlecieć. Ta podroż obdarowała nas większym zrozumieniem i szacunekiem dla całego kontyentu. Kiedy wjechaliśmy na Stuart Highway otworzyła się przed nami nowa rzeczywistość zwana tutaj Outbackiem. Trasa jaką przejechaliśmy z poludnia na
północ raz po raz, systematycznie
i jak młotem w łep uświadamiała
nam jak wielka i pełna mocy jest ziemia:
wdmuchała z nasze płuca czerwony pył, wypociła stare przestrzenie i wpompowała fascynację
otwartymi przestrzeniami. I tak jechaliśmy, dając się przerabiać nowej rzeczywistości i z każdą drogą biegnącą prawo i lewo
powtarzaliśmy: kupimy samochód z napędem
na cztery koła i pojedziemy tam i tam i tam J To wszystko przed nami, a na razie krótko o
naszej trasie:
Jest tu tyle
przestrzeni, że znajdzie się miejsce na
wszystko.
Pierwszy etap: Canberra - Adelajda (1186 km)
Nasze noclegi:
Rzeka Murrumbidgee, tuż przy małej miejscowości Narranderra (tylko my i tysiące żyjątek wokoło i zimno oj jak tam było zimno...)
Rzeka Murrumbidgee, tuż przy małej miejscowości Narranderra (tylko my i tysiące żyjątek wokoło i zimno oj jak tam było zimno...)
2 noce w Adelajdzie w mięciutkich łóżeczkach rodziny i znajomych (xoxox)
Drugi etap : Adelajda – Ayers Rock - Darwin (3565km)
Stacja Curtin Springs –
dzień w Ayers Rock – Stacja Curtin Springs (2 cudowne darmowe noce 100 km od, czyli po Australijsku - tuż przy Uluru)
Wycliffe Well – Australijskie Centrum UFO.
Materanka - z ciepłymi źródłami i wieczornym koncertem wystrzałów z bicza.
Adelaide River Inn z poezją prostu z Outbacku
Darwin z motylami w brzuchu i nieśmiałością pierwszego spotkania z kimś niezwykle ważnym.
Szczegóły i więcej zdjęć z naszej podroży wkrótce...
Witajcie! :) Jak to dobrze, że już jesteście na miejscu. Troszkę się obawiałam, że coś Was zje po drodze (zwłaszcza, że macie szalone pomysły nocowania w jaskiniach ;) !!! ), ale jesteście już na miejscu w Waszym NOWYM DOMKU i to jest fantastycznie. Gratuluję B. nowej pracy i myślę, że Ty też niedługo znajdziesz swoje miejsce w Darwin. Czekam na dalszą relację ze zniecierpliwieniem -pozdrawiam Was gorąco i życzę szczęścia w nowym miejscu !!! p.s: najbardziej podoba mi się zdjęcie, na którym dotykasz nieba....
ReplyDeleteDzięki za życzenia, takie ciepłe i miłe. Nowe miejsce zapowiada się bardzo interesująco. W tropikach natura ma bardzo dużo do powiedzenia i zamierzam się od niej uczyć, więc będzie sporo powodów do pisania :D Pozdrawiam z kuchni kampingowej naszej :D
DeleteProszę mi tu łądnie Darwin w NT pokazywać, bo tęsknię przeokrutnie za tym specyficznym miejscem :)
ReplyDeleteTo nie będzie wcale trudne, już w pierwszym tygodniu doświadczylśmy tu niezwykłych miejsc i spotkań, od cudnego kina pod gołym niebem przez spektakularne "car park rage" z młotkiem w ręku w wykonaniu terytoriania :D Zapowiada się niesamowicie!
DeleteŻyczę Wam ,by ta niewidoczna klepsydra ,którą trzymasz w dłoniach z przesypującym się szkarłatno-czerwonym piaskiem napełniła się szczęściem po brzegi.Dobrze być po raz kolejny u celu podróży z bagażem pięknych wrażeń.Mocno mocno przytulamy.
ReplyDeleteDzięki Mamuś :) Kusiło mnie, żeby trochę tego piasku przeszmuglować do Darwin, taki piękny ma kolor, ale chcemy wrócić do Czerwonego Centrum i znów go trochę przedeptać. Przytualmy też :D
Delete