O mnie

Mam na imię Edyta i już od półtora roku mieszkam w Australii. Trafiłam tutaj po trzy i pół miesięcznej wyprawie po Indiach i zostałam:  najpierw jako turystka, a od niedawna emigrantka. 

Pomysł na tego bloga zrodził się z potrzeby kontaktu z rodziną i przyjaciółmi, jakich razem z B. zostawiliśmy w Polsce, a zaczyna przekształcać się w nawyk tak przyjemny jak picie kawy o poranku, czy spacer po australijskim buszu w słoneczne popołudnie.  

Indyjska przygoda

Pierwsze posty powstawały w Indiach, na balkonie jednego z ośrodków turystycznych w Rishikeshu. To tam próbowałam po raz pierwszy opisać, co zobaczyłam w Delhi, a potem popatrzeć nieco przed siebie i opisać nasze pierwsze spotkanie ze świętą rzeką Ganges. W chaosie Indii   znaleźliśmy tak wiele, że po wpisach o HaridwarzeRishikeshuManali i Leh kolejne przygody zostały w notatkach i zdjęciach i cierpliwie czekają na swój czas.


Turystka w Australii

Z Indii polecieliśmy do Australii. Odwiedzić rodziców B. w tropikalnym Queensland, gdzie po raz pierwszy widziałam paprotki wielkości dębów i piękne, zielone żabki, wijące sobie gniazdka w rogu tarasu. Wieczorem głos cykad był ogłuszający i za każdym razem, kiedy wychodziłam nocą przed dom dostałam co najmniej kilka wspazówek jak zachować sie w razie ukąszenia przez węża. Z cudownego Queensland w imię długoletnej przyjaźni zjechaliśmy wybrzeżem aż do Canberry, żeby odwiedzeić długoletniego przyjaciela B i już nam tak zostało. Zakochana w przestrzeni Australii, widząc możliwości jakie tutaj mamy zdecydowaliśmy się na napisanie podania o wizę na pobyt staly.


Emigrantka

Trzy długie miesiące pisałam podanie o naszą wizę, sześć długich miesięcy czekaliśmy na odpowiedż. Zaledniwe w 9 miesięcy okazało się, że mogę mieszkać w nowym kraju! Przez ten czas powoli odkrywałam piękno dzikiej Australii, skomplikowanie nowych relacji emigracyjnych i coś, co nazwać mogę emigracyjnymi emocjami, o których istnieniu nie miałam pojecia. Wdzięczna za cudwoną możliwość odkrywania tego pięknego kraju zapraszam do czytania :D

Podróż do źródła była moim sposobem na kotakt z domem