Książki obcojęzyczne

Po przyjeździe do Australii stanęłam przed faktem dokonanym. Nie mam książek po polsku! W daleką przeszłość odeszły antykwariaty na Starym Rynku, gdzie czułam się jak w domu, bo rozpoznawałam masę nazwisk, a z paroma miałam już dłuższą znajomość przy niejednej kawie. Zapach używanej literatury za pięć złotych, która przeszła przez ręce co najmniej jednego, za to bardzo zaangażowanego czytelnika, rozsiadł się w pudelku z napisem: wspomnienie.


Wchodzę do księgarniani w Townsville, (Queensland) i nie rozpoznaję, nie rozumiem, nie znam tych nazwisk! Wszystko błyszczy nieznaną nowością. Zagubienie. B. już dawno stoi przy swojej ulubionej półce z książkami,  szczęśliwy, że na reszcie jest w domu. Może czytać ile chce i co chce po angielsku. Ja zostałam sama i w lekkim szoku. Nie dość, że nie znam tych oto państwa wystawionych na półce z nowościami, to  wszystko dookoła jest w języku obcym. Dramat polonistki, jeszcze takiej zawziętej, co to uwielbia szeleszczący polski i po polsku. Ech... 



Ale jest szansa - zawitało mi w głowie. Idę powoli i oczy natrafiają na to, co znajome. Tutaj będę bezpieczna. Ramię delikatnie opiera się o ściankę półki w wyrazie ukrytej wdzięczności. Oto znalazłam się w dziale Literatury Klasycznej i po raz pierwszy błogosławie skostniałość klasycznego kanonu, za jego swojskość i niezmienność. Przeglądam nazwiska i tak rozpoznaję! I cieszę się, że rozpoznaję. Po chwili rozglądam się wokoło trzymając w rękach coś jak Virginia Voolf, albo Oskar Wilde i widzę przede mną nieznane morze książek. Przyczepiona do wysepki zastygam i po raz pierwszy czuję się jak rozbitek na wyspie zwanej  Australią.

Nie dziękuję, poszeleszczę.

Tak wyglądało moje spotkanie z anglojęzycznymi książkami ponad rok temu. Znajomość z językiem angielskim zaczynała się dopiero rozwijać, ale nadal byliśmy lekko na dystnas. Rozmawiać, owszem, to zawsze wydawało mi się rozsądne i przydatne, ale czytać? Nie dziękuję, poszeleszczę. Po tym jak zdecydowaliśmy się, że spróbujemy zostać w Australii, a tęsknota za przyjemnością słowa sięgnęła zenitu, zaczęłam czytać co pod ręką.  I powoli, z cierpliwością niepodobną do mnie, rozwinął się mi świat nowy, brzmiący obco, ale niezwykle intrygujący.




Zaczęłam czytać, z mocnym postanowieniem, że prócz ścisłych niezbędników, będą mnie interesowały książki napisane przez Australijczyków albo o Australii. To tego dołączyłam również filmy, wszystkie „Made in Australia”. I zaczęłam widzieć fascynujące różnice i  szczegóły i nazywać je,  porządkując tym samym mój nowy świat. 

Na początku ciągłe wyszukiwanie i tłumaczenie słów, zniechęcało mnie po pierwszych 10 minutach, potem zniechęcałam się po pierwszej stronie. Tyle trzeba mi było, żeby zorientować się, że to znów zmiana stylu, inne nazwisko, a w więc nowe słowa i struktury do  zrozumienia. Potem odkryłam, ze zdziwieniem, że czytanie po angielsku sprawia mi nieco przyjemności. Jeszcze bez pełnego zaufania czytałam dalej i tak mi zostało.


Powstała zatem lista książek przeczytanych. Ich tytuły, autorów, cytaty i moją opinię  będę sukcesywnie zamieszczać w dziale „Książki”. Ty samym kto chętny, może poszukać egzemplarza i poczytać i  rozkochać się, jeśli nie w angielskim języku to w Australii, tak jak ja w niej się rozkochuję. A w między czasie może ktoś już coś przeczytał i polecić może?

0 komentarze:

Post a Comment

Zapraszam wszystkich do zostawiania swoich komentarzy. Po zatwierdzeniu przeze mnie wasz post zostanie opublikowany. Dzieki! Edytka :)