Plaża Casuarina


Nie pisałam dlugo, ale wracam w dwójnasób :)

Już odwiedzając wodospady Edyty wiedziałam, że jestem w ciąży. Festiwal Barunga - który jeszcze czeka na opisanie, przespałam w jednej trzeciej (ech, ciążowe przygody). Powoli stawałam się co raz cięższa i nadal (do 39 tygodnia) pracowałam na pelny etat w społeczności aborygenskiej. Tak zwany "build up”, czyli wilgotność w granicach 60-80% z temperaturami 35 stopniowymi wysysały ze mnie resztki energi. Po powrocie z pracy znowu spałam :). I tak mijał mi poranek i noc... aż do 2 stycznia 2016 roku.


Teraz śpię już o wiele krócej, budząc się co kilka godzin, żeby nakarmić naszą córeczkę - M. Piszę też zupelnie inaczej, wystukując każde zdanie jakby miało być ostatnim (M. ma zupelną wyłączność mojego czasu) i wracam powoli do Podroży do Źródła.

Dziekuję, że nadal czytacie, czytujecie, lubicie i cieszę się, że powoli odnajduję te kilka minut na pisanie.


Mówią, że dzieci rodzą się o trzy miesiące za wcześniej. Kwestia przetrwania kobiet (nie wyobrażam sobie sześćdziesięciocentymetrowej i sześciokilowej M. przechodzacej przez moje wnętrzności :P ) i powód powstania wspaniałych tradycji, z których moja ulubiona pochodzi Bali. Znajoma zabrała tam 2.5 miesięcznego synka i postanowiła wmawiać lokalnym, że ma juz 3 miesiące. - Za młody, żeby podróżować - znani ze swojej uprzejmosci Balijczycy kręcili głowami z niezadowoleniem. Oto dlaczego: dopiero 105 dni po urodzeniu noworodek staje się tam częścią większej społeczności. Pierwsze trzy miesiące pozostaje blisko mamy, której jedynym obowiazkiem jest opieka nad maleństwem. Kiedy przychodzi 105 dzień, noworodek po raz pierwszy, symbolicznie dotyka ziemi własnymi stópkami.... Genialne!

My świętowalismy trzeci miesiąc M. na „naszej” plaży - Casuarina. To tu co wieczor chodzimy na spacery, tutaj płakalam ze szczęścia po tym, jak okałazo się, że jestem w ciązy, tutaj rozchodziłam silne skorcze przed porodem, tutaj M. po raz pierwszy doświadczyła czym jest piasek, morze, wiatr, niebo, burza, zachód słońca, noc i kamień.


Casuarina położona jest w północnej częsci Darwin i jest najpiekniejszą z tutejszych plaż (oczywiście subiektywnie uczucia i przywiązanie do jej każdego centymetra prawdopodobnie nieco zaburzają mój zdrowy osąd). Najbardziej charakterystyczne dla niej są klify wbijające się w łagodność plaży. Podmywane przez ogrmone, dochodzące do siedmiu metrów przypływy skały te są domem dla drzew, wijących swoje korzenie na zboczach.


Od rdzawoczerwonego do bialego, ze wszystkimi wariacjami pomiędzy - tak możnaby opisać kolorystykę skał. Kiedy pogoda zmienia się, kilfy zmieniają się również, budując nastrój miejsca. B. przypuszcza, że uwielbiam tę plażę, bo ma w sobie nieco więcej dramatyzmu (nieco wiecej "Europejskosci") niż płaskie, rozleniwione tropiki. Nie raz widzialam samotną sylwetkę zamyślonego człowieka stojącą tuż na krawiedzi, tyle że zamiast płaszcza z obrazow Davida Friedricha miała ubrane koszlkę i spodenki, butów brak :)


Rozkruszone skały dostarczają też podstawowych kolorow używanych przez lokanych Aborygenów z klanu Larrakia do malowania swoich obrazów. Ta plaża tradycyjnie należy do nich. (napisałam tradycyjnie, bo niestety Aborygeni nie są umieszczeni w australijskiej konstytucji jako pierwsi mieszkancy, a więc właściciele tych ziem). Tutaj od tysiecy lat palili i palą swoje ogniska nocą. Tutaj pewnego wieczoru B. widział grupę mężczyzn i młodych chłopców idących na polowanie z włóczniami w rękach! Tutaj, kiedy przychodzi czas odpływu, na horyzoncie pojawia sie "Skala starca" (Old Man's Rock) - miejsce pochówku pierwszego Larrakia. Jest to jedno ze świętych miejsc i nie należy go zaklócać. Ostatnio, kiedy biały człowiek zmącił jej spokój, Darwin nawiedził najbardziej niszczycielski jak do tej pory cyklon – Tracy (1971). Zmiótł z powierzchni ziemi większość budynków. W statystykach nie ma slowa o Aborygenach, którzy zginęli podczas cyklonu. Powody mogą być dwa. Mając wielomilionowe doświadczenie na tych ziemiach, plemiona po prostu opusciły te tereny na czas kataklizmu albo statystyki nie uwzględniły ich, bo do niedawna (1967) Aborygeni zaliczani byli formalnie w poczet lokalnej fauny i flory.

Casuarina otwiera się na morze Arafura. Odważni i lekkomyślni czasami w nim pływaja. Podczas burzliwego, mokrego sezonu można obserwować tam zapalonych serferow, w słoneczne poranki grupki ludzi wiosłuja na deskach, kite-surfują albo pływają w kajakach po jego łagodnej powierzchni. Pod tą łagodnością czają się krokodyle, rekiny i jadowite meduzy... za dużo jak dla mnie i dla wiekszosci Darwinian. Plus tego taki, że na plaży nie ma wielu ludzi. Można spacerować samemu w otwartą przestrzeń i rozpłynąć się w niepowtarzlalnych widokach niczym niezakłóconego horyzontu.


Jeśli spacerowicza najdzie ochota na coś dobrego, wystarczy skręcic nieco na prawo do lokalej kawiarni „Cafe de la plage”. Kilka mat, krzesel, wygodnych hamakow i co za widok!  - oto jak można spędzić rodzinny czas.

Tak też dobrze nam było, kiedy obchodziliśmy trzeci miesiąc M, w ciepły poranek okraszony odpowiednio herbatką, kawą i mlekiem płynacym śniadaniem.




2 comments:

  1. Czytałam i płakałam ze wzruszenia... Cieszę się Twoim szczęściem Kochana Edytko. Gratuluję zdrowej, dużej i ślicznej córeczki ! Życzę Wam Zdrowych i szczęśliwych dni w tak pięknej części świata który jest dla Was domem.
    Pozdrawiam - ula.

    ReplyDelete
  2. Tęskniłam za Wami !!. Piękny wpis, taki z serca, dojrzały i ważny. Życzę Wam dużo zdrowia i pięknych chwil spędzonych razem w pięknych plenerach. Mam nadzieję, że M. da Ci chwilkę na wytchnienie i na pisanie. Czekam na więcej! :) - pozdrowienia dla B. i gorące całuski dla M. i oczywiście uściski dla Ciebie Edi

    ReplyDelete

Zapraszam wszystkich do zostawiania swoich komentarzy. Po zatwierdzeniu przeze mnie wasz post zostanie opublikowany. Dzieki! Edytka :)