10/02/2014 10:00:00 pm
Wstaliśmy po
cudownie przespanej nocy pod ziemią (patrz Cooper Pedy – miasto poszukiwaczy skarbów: ). Z namiotowego grobowca wychodziło się na
powierzchnię jak pierwsi ludzie wychodzili z Arki
- z niedowierzaniem i zachwytem.
Ta jedna noc, którą przespaliśmy jak zabici wystarczyła, żeby zapomnieć, że
istnieje świat powyżej. Jest coś
magicznie pierwotnego w spaniu pod ziemią. Coś jakby wspomnienie z czasów
bardzo odległych, tak odległych, że trudno je odkopać z prapamięci. Kiedy staliśmy już na
powierzchni, oszołomił nas widok dookoła. Hałdy przekopanej ziemi na środku pustyni
przypomniały, że nie jesteśmy tu sami. I zachciało nam się więcej przestrzeni.
Spakowaliśmy się i ruszyliśmy za znakiem Oodnadatta.

Wjechaliśmy na
czerwoną kamienistą drogę Outbacku i poczuliśmy, że jesteśmy na granicy. Chwilę później dotknął na inny czas. Samochód telepał się
znacząco, ale pustka przed nami była bardzo kusząca. Otwarty horyzont rozprzestrzeniał się cudownie. Właśnie wtedy zauwazyliśmy płot. W środku pustyni - płot?!
Podjechaliśmy do niego i przeczytaliśmy na znaku: płot przebiega od Raju Serferów w Queensland do miejscowości
Bright we Wschodniej Australii. To najdłuższy
płot świata (5600km). - Jakieś 10 razy z Bielska-Białej do Gdańska - pomyślalam i popatrzyłam na płot z podziwem. Nazywają go Płot na Psa, The Dog Fence.
Od czego tak bardzo chcieli się odgrodzić ówcześni Australijczycy, że zdecydowali się na budowę najdłuższego ogrodzenia na świecie? Płot był budowany
przez 5 lat w latach 1880 i miał na celu uniemożliwić Dingo – australijskiemu
psu przedostanie się do żyznych terenów Australii. Płot jest nadal w użyciu, jeśli płot można wogóle używać :). Każdy ze stanów nadal dba o niego i rocznie
jego utrzymanie kosztuje jakieś 10 milionów dolarów. Podobno konstrukcja
spełnia swoją rolę i dzikie Dingo nie są już tak często widoczne w północnej Australii.

Czy wszystkim
podoba się idea płotu? Cóż, niektórzy uważają, że zmniejszenie liczby Dingo
przyczyniło się do zaburzenia równowagi w liczbach kangurów i emu. Inni twierdzą, że skoro dingo nie jest
gatunkiem, który rozwinął się w Australii (ma dopiero jakieś 4000 lat) to należy
go traktować jak inne szkodniki (króliki – o których pisałam nieco tutaj,
wielbłądy, lisy czy bawoły). Trudno powstrzmać
mi się tu od zgryźliwości i dlatego dodam, że kultura,
która wybudowała ten płot na kontynencie australijskim ma zaledwie 226 lat. Możnaby podyskutować, co oznacza słowo szkodnik
w tym kontekscie.
Szlak Oodnadatta
prowadzi prosto w otwartą przestrzeń środka Australii. Ze zwględu na nasze autko zdecydowaliśmy zwiedzić inną trasę. Jeszcze przez moment prowadziła ona wzdłuż Płotu na Psa, żeby w końcu zakręcić w kierunku
widoków księżycowych, czyli The Breakaways.
Każdy przejechany tu kilometr był odkryciem kolejnego, niesamowitego widoku.
Bez słów, powoli jechaliśmy pośród tych gigantycznych wzgórz. Kiedyś było to dno morza, teraz my zatapialiśmy
się w tych krajobrazach.
Ostatnim
miejscem, do którego zdecydowaliśmy sie dojechać był Zamek albo Sól i Pieprz jak
nazwali te dwie skały współcześni Australijczycy. Na tabliczce tuż obok formacji pojawiła się
też aborygeńska nazwa tego miejsca Papa czyli Dwa Psy: brązowy i biały. Tak różne nazwy pokazują odmienną mentalność i wyobraźnię tych dwóch kultur: jednej, będącej
kulturą podboju i konsumpcjonuzmu i
drugiej, wyrosłej i ściśle związanej z naturą.
Będąc w The Breakways można sobie przypomieć jak wyglądał świat bez płotów i murów. Można dać ponieść się krajobrazowi w starą, nietkniętą ludzką ręką przestrzeń. Trzeba być jednak ostrożną. To miejsce może wyzwolić naturę pragnącą nieskrępowanej niczym wolności. Czego życzę wszystkim z całego serca :)
Fajnie nie trzeba wsiadać w statek kosmiczny ,a i tak ma się wrażenie pobytu na księżycu ,pozdrowienia
ReplyDelete