Prostowanie drogi

Spędziliśmy w Rishikeshu tydzień w małym hoteliku New Bandari Swiss Hotel, pomiędzy wścipskimi małpami, lasem i całą masą książek. Co rano z naszego balkonu patrzyliśmy na szczyty gór. Co raz bliżej Himalajów. Co nocy ogniste muszki, miglotliwe iskierki zaskakiwały nas podczas  powrotu do pokoju. Byliśmy coraz bliżej do źródła Gangesu,czyli Gangotri. To był nasz cel. Niestety droga do tej małej miejscowości została zamknięta. Osypujące się skały zablokowały przejazd. Czekaliśmy kilka dni, bo to miał być urodzinowy prezent B. (podróż i kąpiel w tym niezwykłym miejscu).Wtedy po raz pierwszy Indie zmieniły nasze plany. Nie poddaliśmy się od razu ich działaniu – naiwni.


Jeśli nie tutaj, to jedziemy do Doliny Kwiatów – przepiękna górska trasa zwięczona doliną, całą pokrytą kwiatami – to też piękne miejsce na obchodzenie urodzin, aczkolwiek B. wolałby przygody ekstremalne od łąki kwiatów. Spakowani zamierzaliśmy wyruszyć o 4 rano. Riksza miała na nas czekać przy głównej drodze. Tej nocy rozpetala sie ogromna burza, niezwykle w tym miejscu. - Jesli tak będzie padać to nigdzie nie jedziemy – pomyśleliśmy. Brett zasnął dopiero o pierwszej. Ja obudziłam sie o 3, po jednym z bardziej przerażających snów w życiu. Śniłam historię o bardzo potężnej kobiecie, jej przyjacielu i psie. Obudziłam B.  i streściłam całość poddenerwowana. Może nie powinniśmy jechać? Wstałam, żeby wyjść na balkon. Łączył on kilka pokoi i prowadził do dolnej części hostelu, a stamtąd już tylko wąski chodnik przez las i główna droga do centrum. Na balkonie tuż przy schodach na dól siedział duży, czarny pies. Znałam go jak i całą resztę zwierzaków mieszkających w okolicach hotelu, ale sen spowodował, że zaczęłam się bać. Zawołałam B. Oboje chcieliśmy wyjść, więc zaglądnęliśmy przez okno. Pies powoli, patrząc na nas posępnie, zbliżał się do naszego pokoju! Wyglądnęliśmy znow i okazało się, że bestia ułożyła się tuż pod naszymi drzwiami.  Nie dało się ich otowrzyć. –Nie jedziemy – zdecydowaliśmy .  Wróciliśmy do łóżka.


Po 10 minutach postanowiłam jednak, że musimy zejść dać znać kierowcy, że nie jedziemy. Zapłacić mu i przeprosić. W tle mojej głowy była myśl, jak uda nam sie zejść to może jednak pojedziemy? Brett wziął do ręki kij. Brett i kij to dziwna kombinacja, zaskakująca.  Wyszliśmy powoli. Zaczynało świtać. Psa nie było w zasięgu wzroku. Przeszliśmy przez długi balkon i ... czekał na dole. Zaczął warczeć. Powoli cofał się kiedy my stawialiśmy kroki do przodu. Wyszły jeszcze dwa kolejne psy – do tej pory tak potulne i przyjazne nam – po raz pierwszy pokazały zęby. Brett wyciagnął kij. Pojawiły się jeszce dwa tworząc mur nie do przejścia. Warczały i szczelnie zasłaniały zejście do drogi. Jednego można jeszcze przegonić, ale piątka to już inna sprawa. Nie mogliśmy zejść. Powoli zawróciliśmy, a psy się uspokoiły. Kiedy próbowałam zawrócić zirytowana na tą sytuacją, warczenie wracało i psy zastępowały drogę. Nie znoszę zamknięcia, a właśnie w tej chwili czułam się jak w potrzasku. Pokonani wróciliśmy do pokoju nie mogąc się nadziwić, jak mocno można komuś pokoazać czego nie należy robić. Następnego dnia powiedzielismy wlascicielowi o zdarzeniu, rozesmial sie i poszedl od razu powiedzieć o tym swoim przyjaciołom. Wszyscy śmiali się, bo nikt nie widzial nigdy, żeby te psy byly agresywne.Łągodność była bliska wszystkiemu, co tutaj żyje.


Zostaliśmy jeszcze dwa dni, głównie po to, żeby zdecydować co dalej. Zawsze towarzyszyła nam myśl o podróży do Leh. Zupełnie na północ  Indii. Podroż niebezpieczna, dlatego odkładana. Droga do Leh prowadzi przez Manali i jest otwarta od czerwa do września ze względu trudności przejazdu w innym teminie. Najwyższy jej punkt znajduje 5325 metrów nad poziomem morza i nie choroba wysokościowa stanowiła tutaj największy problem, ale fakt, że większość trasy jedzie się wąską drogą pomiedzy przepaścią a ogromnymi górami. Ja nie chciałam jechać. To Gangotri miało być urodzinowym prezentem Bretta – nie było, dalej Dolia Kwiatów –psy i sny nie pozwoliły. W końcu zdecydowaliśmy się na podróż do Leh przez Manali, a może to Indie zdecydowały? Z perspektywy rozumiem dlaczego, ale wtedy było to dla mnie zawierzenie czemuś, co zupełnie nie wiąże się z logiką. Teraz widzę, że wszystko rządzi się prawem przyczyny i skutku i potrzeba zaufania i cierpliwości, żeby pojawił się sens. Łatwo mówić...

0 komentarze:

Post a Comment

Zapraszam wszystkich do zostawiania swoich komentarzy. Po zatwierdzeniu przeze mnie wasz post zostanie opublikowany. Dzieki! Edytka :)