Dzisiaj będzie o
stworzeniach podniebych, co prawda dwóch tylko, ale za to niebagatelnych.
Jedno nazywa się Cockatoo, w skrócie Koki, a drugie to Skywhale, w tłumaczeniu
Podniebny Wieloryb. Oba są niezwykle widowiskowe i charakterne, oba należą do
tych istot, obok których nie można przejść obojętnie i oba rozgościły się na
australijskim niebie.
Otwarta przestrzeń i porażające słońce wyolbrzymiły mi to niebo. Teraz
przeglądam się w nim bez granic, ale podczas pierwszych dni spędzonych tutaj
czułam jakby prześwietlało, świadome, że
należy rozgrzać moje blade, zziębnięte, wschdnioeuropejskie kości. Często mówi się o tym, jak ostre jest australijskie
słońce, rzadko wspomina o współudziale nieba
w popełnianiu pogody doskonałej.
1. Cockatoo (czyt. Kokytu....)
Oto idelane tło
dla lotu Cockatoo. To ogromny dochodzący do 49 cm ptak z grubym papuzim
dziobem. Białe pióra, kiedy rozpostarte, odsłaniają pięknie-żółte zakończenia.
Kiedy szybuje jest w nim tyle majestatu.
Co rano kilkoro z
nich siada na Gumtree (to jeden z rodzajów Eukaliptusa) tuż przy naszym
balkonie. Niektóre stroszą pióra, inne
siedzą z godnością, jeszcze inne czują zew zabawy i zaczynają skrzeczeć. A jest
to skrzek, który mógłby zbudzić zmarłego
albo śpiącego. W tym przypadku mnie i B. Ja obracam się na drugi bok, a
B. dzielnie wstaje i idzie na balkon nasypać im nieco ziaren. Kiedy tylko
ziarno wyląduje na barierce balkonu a B. odsunie się nieco, ogromny ptak
zlatuje z gałęzi prosto na balkon. Tuż przed tym jak usiądzie na barierce, rozpościera skrzydła
dla równowagi i tymi skrzydłami
przesłania połowę naszego nieba.
Śniadanie podane.
Teraz można je
obserwować godzinami. Na głowie Koki ma żółty
czób i ilekroć dzieje sie coś: podejrzanego, ciekawego, niespodziewanego albo
po prostu coś, stroszy go ruchem tancerki flamenco otwierającej wachlarz.
Zwylke towarzyszy temu skrzek i ruch ciała, który w przypadku stworzenia wywierającego wrażenie majestatyczne, kwalifikuje
się do słownictwa z kręgu dźwiękonaśladowczego.
I tak oboje siedzimy na balkonie (bo już udało mi się wstać) i wydajemy
dźwięki jak: - ło!, - a!, - o! przemieszane z krótkim - Charlie! i zwykle zacznie
dłuższym – hahaha. Przylatujące do nas
ptaki mają na imię Charlie, wszystkie i każdy z osobna.
Do tego
wszystkiego Charllie chodzi jak kaczka. Człapie z prawej na lewo i kołysze
się, a kiedy jest mu nudno lubi wyrzucać
resztki lisci z rynny albo obedrzeć nieco kory z drzewa. Czasem sprawia mu przyjemność
przeniesienie się z jednej gałęzi do drugiej za pomocą dzioba, czasem zacznie
pikować szybko w dół kręcąc przy tym piruety i wrzeszcząc jak cudownie jest w Australii. Niesamowite jest, kiedy po jednej za swoich
szaleńczych zabaw usiądzie tuż obok ciebie i patrzy ... w bezruchu patrzy swoimi
czarnymi oczkami prosto w twoje oczy. Myślisz wtedy kolejne dzwiękonaśladownicze, nieskoordynowane bełkoty i
przez moment istnieje nić porozumienia między Tobą a Charliem.
2. Podniebny Wieloryb
Ciemne pole tuż
przed starym Parlamentem oświetlaja reflektory. Balony są właśnie pompowane. Z
ogromnych głośników rozchodzi się głos zapraszający, żeby zobaczyć jak wygląda
wnętrze balonu. Ludzie podchodzą i zaglądają do ogromnych środków.
Idziemy dalej , tam gdzie ludzi jest najwięcej. Z ziemi zaczynają wyrastać piersi, tężeją sutki. Podnosi się do lotu Skywhale. Balon zaprojektowany przez Patrycję Piccini jako zlecona praca z okazji stulecia Canberry. 34 metry wysoki i 24 metry szeroki unosi sie powoli z każdym nowym centymetrem sześciennym powietrza. Widzę juz twarz, dobrą, ciepłą twarz i te ogromne piersi po bokach, co raz większe i większe. Podniebny wieloryb wstaje, unosi się w górę, jest już w pełni swojego dojrzałego życia, gotowy.
Macierzyństwo,
kobiecość dojrzała, ociężała, dająca, ciepła i miękka unosi się nad głowami
Canberran i jest im z tą obecnością trochę głupio, nie na miejscu. Bo to, co
widzą nie jest naturalne, nie jest piękne w konwencji śniadaniowej reklamy. To nie matka poranna z
wybielonym zębem serwująca płatki owsiane synom i córkom o złotych włosach. To wielka matka wieloryb, podważająca konwencjonalną estetykę płaskich egipcjanek na rzecz Wenus z Willendorfu. Kiedy unosi się na
głowami, zadaje pytanie swoimi ufającymi oczami – jak na mnie patrzysz? Co
widzisz? Dlaczego to widzisz?
Odbiór balonu w
Canberze nie był przychylny, ale stuprocentowy. Każdy mieszkaniec , nawet ten
pochłonięty realizacją swojego wyidealizowanego żywota na przedmieściach, wie co to Skywhale. I przyszła mi ochota na
eksperyment. Zrobiłam takowego Podniebnego Wieloryba z... masy solnej. Wystawiłam do sprzedarzy na forach Canberyjskich. Kupca brak, ale dyskusja pod postem była
długa i soczysta. Skywhale działa.
Artystka
zafascynowana możliwościami alternatywnych historii ewolucji pisze, że dopiero kiedy zobaczy się go „na
żywo” efekt niedowierzania i zdumienia przekształca się w akceptację. W
sobotę rano z otwartą buzią patrzyłam więc na pobudkę wieloryba. Przez cały czas, kiedy rozprzestrzeniał się do granic, żeby w końcu unieść się na kilka metrów nad ziemię, stałam osłupiała. Po chwili z głośników zaczęła grać muzyka country i
poczułam smażone jajka z bekonem z
namiotu obok . Zmysły opamietały się. Początek kolejnego normalnego dnia.
Jeśli kto jest chętny, oto link do naszych zdjęć z tego pięknego poranka
HeY :)
ReplyDeletePrzeczytane i Fajne !
Na Święto Balonów raz udało mi się trafić w Niemczech i był to niesamowity widok. Wracaliśmy chyba z Holandii i pamiętam, że jakieś 50km przed miejscem startowym widzieliśmy coś ale nie wiedzieliśmy co to ... Gdzieś daleko zapalało się coraz więcej "iskierek" zapalały się i gasły i tak w kółko - jeszcze panował mrok więc był to ciekawy widok - potem okazało się, że to palniki potężnych balonów :) Po niedługim czasie dojechaliśmy do miejsca startu - widok był obłędny. Zatrzymaliśmy się i z otwartymi gębami patrzyliśmy w niebo :) Większość z nich była już w powietrzu, dziesiątki jak nie setki kolorowych punktów na wczesno-porannym niebie... Taka tam moja mała dygresyjka :) Pozdrawiam Was Mocno !!
Dzięki za opowieść :D To musiał być genialny klimat! Ja od pewnego czasu hoduje w sobie marzenie o tym, żeby polecieć balonem. Festival Canberański jest co roku, ale sprawdziłam loty nad Uluru i to by było doświadczenie! Cały świat jeszcze przed nami, tyle do odkrycia :D Pozdrawiamy Ciebie i Całą twoją rodzinkę E&B :D
ReplyDeleteNajwiększa więź między człowiekiem a zwierzęciem jest gdy oba stworzenia są wolne :). Balony pierwsza klasa a główny projekt mnie zachwycił dawno nie widziałam nic tak zmyślonego a jednocześnie realnego. Pięknie przedstawione macierzyństwo wręcz protoplasta ludzkości. Genialne - pozdrawiam i życzę rychłego lotu nad świętą "Czerwoną Skałą" ;)
ReplyDeleteTylko czlowiek z wyobraznia moze sprawic by jego balkon mial niepowtarzalny widok,
ReplyDeleteu ptakow zachwyca nieskazitelna biel pior no i ten zielony czubek ,dla takiego widoku warto podniesc swoj majestat z lozka,to wielka umiejetnosc byc w komitywie z podniebnym rajem
Aga, właśnie sobie wyobraziłam przelot Skywhale nad Bielskiem... i dyskusje po takim wydarzeniu (jeżeli wogóle wpuszczono by ją/go w naszą przestrzeń powietrzną) :P Zaskakujących widoków życzę :D
ReplyDeleteDzięki Mamuś za komentarz, bardzo się cieszę, że czytasz i piszesz i tak bardzo nie moge się doczekać, żeby Ci te cudeńka na własne oczy pokazać. :D
ReplyDelete